Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pogorzelcy z Lipiny potrzebują naszej pomocy. Dziewięć osób zostało bez dachu nad głową (zdjęcia)

mj
Dziewięcioosobowa rodzina Sokołowiczów z Lipiny straciła w ogniu większość swojego dobytku. Z ich drewnianego domu pozostały tylko zewnętrzne ściany nośne. Reszta domu spłonęła lub została zalana wodą podczas gaszenia pożaru. Teraz próbują zabezpieczyć przed zimą to, co im pozostało

Grunt, że nikt nie spłonął w tym pożarze, że wszyscy wyszli z niego bez szwanku. Strach pomyśleć co by było, gdyby stało się to w nocy - mówi Mariusz Sokołowicz z Lipiny w gminie Sokółka.

Jego dziewięcioosobowa rodzina w ciągu zaledwie kilkunastu minut straciła dach nad głową i większość swojego dobytku. Teraz wraz z rodzeństwem zabezpiecza przed zimą to, co z jego domu pozostało. Po to, by było co wiosną odbudować.

- W kominku zostało rozpalone o godzinie 7., a o 9. była już straż pożarna i nie było praktycznie co gasić. Spalił się cały dach, ściany, a co się nie spaliło, to strażacy zalali wodą - opowiada Sokołowicz.

Przyczyną pożaru było pęknięcie komina. Pękł gdzieś na górze, przez szczeliny poszły iskry i od nich wszystko się zajęło. „Górka” była zamieszkała od około 10 lat. Rodzeństwo w miarę jak dorastało już za swoje pieniądze robiło tam remont i pomieszczenia dla siebie. Jeden z pokoi był zrobiony zupełnie niedawno, bo w wakacje. Dzięki tym remontom góra była szczelna, nie było przeciągu, przez co ogień był jakby przyduszony.

To też Cię zainteresuje: Chilmony, gm. Nowy Dwór. Małżeństwo cudem uratowało się z płomieni. Niedołężni rodzice spłonęli żywcem (zdjęcia)

- Na dole nikt nie widział, że się na górze pali. Jak zobaczyli, to już było za późno trochę, szybko poszło. O 8.30 - 8.40 wezwali straż pożarną - mówi dalej pan Mariusz.

Dzięki temu, że straż przyjechała szybko, a ogień nie dostał cugu, ściany nośne zostały nienaruszone. Dzięki temu liczy, że do wakacji uda się dom wyremontować na tyle, że będzie można w nim choćby prowizorycznie zamieszkać.

Co prawda mają się gdzie podziać - ciotka udostępniła im swój dom w Sokółce. Sama mieszka za granicą, więc nie jest on jej pilnie potrzebny. Przyjeżdża do niego tylko na wakacje, ale cała rodzina chce jak najszybciej wrócić na „stare śmieci”.

- Jak Bóg da i pieniądze jakieś na materiały będą, to sami wszystko zrobimy. Przedtem też sami robiliśmy. Każdy coś tam oszczędzał i robiliśmy dla siebie pokoje - zapewnia Sokołowicz.

Teraz bez pomocy sąsiadów i znajomych nie daliby sami rady szybko zabezpieczyć tego, co zostało im po pożarze. A ze względu na zimową porę czas jest teraz dla nich najważniejszy. Dostali drewno od właściciela tartaku na zrobienie dachu. Kupili membranę, którą dzięki pomocy sąsiadów już położyli. W tym tygodniu planują położenie za pożyczone pieniądze blachy. Potem planuje ocieplenie i suszenie budynku.

- Za wszystko trzeba będzie zapłacić. Nikt nic nie da za darmo. Mamy otwarte zeszyty, dobrzy ludzie dadzą nam na kredyt - mówi z wdzięcznością pan Mariusz.

A pomoc dla nich, to nie tylko praca i materiały budowlane. Sąsiedzi użyczają im swojego prądu i kuchni, gdyż pracujących przy ich domu trzeba nakarmić i napoić czymś ciepłym.

Niestety dom nie był ubezpieczony, pana Mariusza nie było stać na zbyt wysoką dla niego składkę. Mają założone konto na stronie https://zrzutka.pl/xse4ku.

- Przysłowiowa złotówka się liczy - zapewnia.
Ma nadzieję, że uda się nazbierać parę złotych, by móc coś zrobić w środku domu.

Tu oglądasz: Koniec L4. Czas na e-zwolnienia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto