Okazało się, iż historia bezpośrednio związana jest z epizodem powstania listopadowego. W lutym 1831 roku armia rosyjska, kierowana przez feldmarszałka Iwana Dybicza przekroczyła polską granicę. Dowódca i kierowane przez niego 180 tys. żołnierzy byli przekonani o bardzo szybkim stłumieniu buntu na okupowanym terytorium. Tak się jednak nie stało.
- Dybicz bardzo szybko został wyleczony ze swojego mniemania, że z Polakami pójdzie mu tak łatwo i tak naprawdę jego działania wojenne w Polsce to było jedno wielkie pasmo klęsk – opisuje Olaf Popkiewicz.
Głównodowodzący polskich wojsk generał Jan Skrzynecki, który cały czas zwlekał z podjęciem ofensywnych działań przeciwko carskim wojskom, po kolejnych zwycięstwach, został zobligowany przez Rząd Narodowy do zaatakowania rosyjskiego skrzydła, które znajdowało się między Ostrołęką a Łomżą. Przed rosyjskim wojskiem, liczącym 27,5 tys. żołnierzy, stanęło widmo przegranej, gdyż od Warszawy zbliżała się około 44 tys. polska armia. Zwłoka Skrzyneckiego w podjęciu bardziej energicznych działań dała jednak możliwość odwrotu rosyjskim oddziałom na lewy brzeg rzeki Narew. Wiązało się to jednak z natychmiastowym opuszczeniem magazynów wojskowych, których część znajdowała się m.in. na barkach na Narwi w sąsiedztwie Łomży. Rosjanie zdecydowali o spaleniu mostów, a także zatopieniu barek wraz ze zgromadzonym na nich zaopatrzeniem, których nie mogli wyładować.
- W nurcie Narwi zatopiono rezerwy amunicji artyleryjskiej, która po prostu była duża, ciężka i nie było możliwe, aby z dnia na dzień ją ewakuować. Stało się to dokładnie 20 maja 1831 roku – opowiada Popkiewicz.
Na miejscu poszukiwań znaleziono siedem trzy, sześcio- i dwunastofuntowych kul artyleryjskich, a także dużo pocisków kartaczowych, w których identyfikacji pomagał Maciej Mechliński z Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie, specjalizujący się m.in. w XIX wiecznej artylerii. Olaf Popkiewicz wskazał, że odkrycia dokładnie pasowały do dostępnych pomiarów rosyjskich pocisków. Nie udało się znaleźć oczekiwanych elementów barek.
- Prawdopodobnie, jeżeli były tam jakieś elementy kadłubów, to albo leżą bardzo głęboko, albo zostały wydobyte zaraz po działaniach wojennych – przypuszcza.
W XIX wieku stosowano szeroki wachlarz pocisków artyleryjskich. Pociski sześcio- i dwunastofuntowe dzieliły się na brandkule - używane w szczególności do ostrzeliwania umocnień, budowli i parków nieprzyjacielskich oraz na kule lite odlewane z surowego żelaza, których używano do zwalczania siły żywej wroga. Do tej drugiej kategorii należą pociski wydobyte z wód Narwi. Natomiast najmniejsze z odnalezionych reliktów - kule o wagomiarze trzech funtów to wypełnione czarnym prochem granaty, które zaopatrzone w proste zapalniki lontowe rozrywały się na kawałki, rażąc nieprzyjacielskie formacje piechoty.
Wszytskie wydobyte artefakty zostały przekazane do Muzeum Wojska w Białymstoku.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?