Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Materiały wyborcze zniszczono tuż przed ciszą. Kto za tym stoi? Policja wyjaśnia, czy doszło do wykroczenia

Martyna Tochwin
Martyna Tochwin
Taką ilustracją w dzień po wyborach, Marek Awdziej, który był kandydatem do rady powiatu sokólskiego i politycznym konkurentem starosty sokólskiego, opatrzył swój post, w którym dziękował za otrzymane głosy
Taką ilustracją w dzień po wyborach, Marek Awdziej, który był kandydatem do rady powiatu sokólskiego i politycznym konkurentem starosty sokólskiego, opatrzył swój post, w którym dziękował za otrzymane głosy fb/marek awdziej
W piątkowy wieczór, tuż przed ciszą wyborczą, na ulicy Targowej w Sokółce, która przez liczbę banerów kandydatów związanych ze starostą sokólskim zyskała przydomek „alei gwiazd”, miało dojść do niszczenia plakatów jednego z ich konkurentów. Policja prowadzi postępowanie wyjaśniające w tej sprawie.

Dwa filmiki z policyjnej interwencji krążą w internecie. Na nagraniach, które na swoim profilu udostępnił jeden z byłych już kandydatów, wyraźnie widać starostę sokólskiego Piotra Rećkę, radnego miejskiego Tomasza Tolko, jego żonę, kierowniczkę oddziału ZUS w Sokółce, policjantów oraz kandydata na radnego powiatowego Marka Awdzieja. Jak wynika z filmiku, to właśnie jego plakat miał zostać zniszczony.

- Jeden plakat tak boli - słychać Marka Awdzieja.

- Nie był zasłonięty, został porwany, były zeznania świadków - mówi z kolei na nagraniu starosta Piotr Rećko.

Sprawę upublicznił Antoni Cydzik. W wyborach 7 kwietnia, bez powodzenia, walczył o miejsce w radzie powiatu. Wcześniej przez kilka kadencji był radnym miejskim.

- Piotr Rećko wraz z dwoma synami właśnie został złapany na tym, że niszczył banery wyborcze! To skandal! Zaklejali je. Aktualnie na miejscu pracują cztery patrole sokólskiej policji i spisują notatkę - relacjonował w mediach społecznościowych.

Post wzbudził ogromne emocje. Internauci nie kryli oburzenia. Padały słowa o desperacji, wstydzie, patologii, cyrku, błazenadzie i totalnym upadku ludzi na stanowiskach.

O okolicznościach zajścia chcieliśmy porozmawiać ze starostą sokólskim Piotrem Rećką. Ten jednak rozmawiać z nami nie chciał. Rozłączył się, gdy tylko usłyszał, kto dzwoni. Po chwili jednak oddzwonił - jedynie po to, żeby oświadczyć, że nie życzy sobie, żebyśmy do niego w ogóle dzwonili.

Dużo bardziej wylewny w temacie piątkowego zajścia był radny Tomasz Tolko. W mediach społecznościowych zamieścił obszerny post, w którym odniósł się do wpisu Antoniego Cydzika.

- W ostatniej chwili, tuż przed ciszą wyborczą umieścił post na na swoim Facebooku, z którego wynikało, że dokonywałem niszczenia materiałów wyborczych! Powołując się na informacje udzielone przez policję informował, że wszyscy, którzy brali udział w zdarzeniu, będą przesłuchiwani na komendzie policji. Podając nawet szczegóły dotyczące godziny przesłuchania - wszystko wyssane z palca, sugerując przez to, że mam coś na sumieniu - pisał w mediach społecznościowych Tomasz Tolko. - Stanowczo podkreślam, że nie brałem udziału w żadnym zdarzeniu, w którym były niszczone materiały wyborcze‼️ Oświadczam, że nie dopuściłem się żadnego zabronionego czynu, policja nie spisywała nawet moich danych, nie zapraszała na przesłuchanie. Nie było do tego żadnej podstawy. Cała akcja z filmowaniem i udostępnianiem miała na celu dyskredytację mojej osoby w oczach potencjalnych wyborców, tuż przed ciszą wyborczą.

Wyraził też nadzieję na to, że organy ścigania zajmą się tą sprawą.

Póki co, policja bada okoliczności piątkowego zajścia. Bo zgodnie z prawem niszczenie materiałów wyborczych jest wykroczeniem, za które grozi kara grzywny. Jej wysokość może wynieść nawet 5 tysięcy złotych.

Podinsp. Tomasz Krupa, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, żadnych szczegółów dotyczących postępowania zdradzać nie chce. Ale potwierdza, że incydent na ulicy Targowej miał miejsce:

- Na miejscu byli policjanci, interweniowali, zastali osoby, natomiast my nie możemy nikogo informować o tym, co wynika ze zgromadzonego materiału dowodowego. W takiej sytuacji polskie prawo przewiduje tylko poinformowanie osób uprawnionych, czyli m.in. osobę składającą zawiadomienie - tłumaczy rzecznik podlaskiej policji.

I dodaje, że podczas tego typu sytuacji, jaka była w Sokółce, policjanci po dotarciu na miejsce interwencji, otrzymują informacje na temat zajścia oraz ustalają tożsamość osób poprzez ich wylegitymowanie. Cały ciąg dalszy związany jest ze zbieraniem materiału dowodowego.

- Zakończenie wygląda w ten sposób, że albo jest podejmowana decyzja o skierowaniu wniosku o ukaranie do sądu, albo o odstąpieniu o kierowaniu wniosku, jeśli z materiału dowodowego nie wynika, by ktoś mógł naruszyć prawo w zakresie Kodeksu wykroczeń - tłumaczy podinspektor.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto